-Dlaczego tak na mnie patrzysz?- spytałam Steva. Oglądaliśmy film w ciemnym pokoju ale bardzo wyraźnie widziałam jego twarz oddaloną o kilka metrów. Jak się nie mylę gapił się na mnie od kwadransu. Gdy to powiedziałam natychmiast odwrócił wzrok na ekran.
-Tak tylko, się zamyśliłem.- odparł- znalazłaś coś interesującego w księdze?
-Szczerze, to nawet jej jeszcze nie otworzyłam. - skłamałam.
Bez słowa wstałam i poszłam do swojego pokoju. Połorzyłam się na łóżku ale po chwili wstałam i podeszłam do komody. Leżała tam ksiega otwarta na stronie która czytałam. Stevie musiałam powiedzieć ze jej nie czytałam, nie chciałam zeby się dowiedział co tam pisało. Chwyciłam księge i usiadłam na łóżku. Spojrzałam na tekst
"Shintzy nie może narażać innych, kochając kogoś, naraża go na śmierć. K."
-A co jeśli ktoś naraża się z własnej woli? Eh...-powiedziałam sama do siebie.
Poszłam do łazienki i błyskawicznie przygotowałam się do snu, chwile potem już leżałam pod pierzyna z Dillem przy nogach. Wciąż nie mogłam uwierzyć w to kim jestem. Życie z świadomością że jest się zdolnym do żeczy których zwykły człowiek nie może uczynić, było jakieś takie...przerażające. Tym bardziej że ja "tych rzeczy" jeszcze nie umiałam dokonać... Jeszcze bardziej przerażające było to że...nie mogę kochać Steva. Za dobrze nie rozumiem tego że Shintzy kochając naraża tą osobę na śmierć ale wolałam nie ryzykować...Uczuć nie mogę zmienić, ale może to samo mi minie? Wątpię. Właściwie to sama nie wiem czemu zakochałam się w Stevie...Dlaczego to musiało się wydarzyć, nie wiem. Przy nim czuje się bezpieczna...Czuje, że mogę przy nim wszystko. Kochać, z mojej perspektywy nie znaczy być z kimś...Najgorsze jest to ze tylko ja do niego to czuje..
Co ja wogóle sobie myślę?
Przecież nawet gdyby on mnie kochał nie moglibyśmy z sobą być...
-Katherine, może wiesz dlaczego nie mogę z nim być?
Nie musiałam długo czekać, wiedziała że ledwo co pomyśle czy wymówie jej imię, ona się zjawi.
-Bo za duże jest ryzyko- powiedziała. Usiadła na skraju łóżka i spojrzała się w ciemną przestrzeń.
-Jakie ryzyko?- podniosłam się i przysunęłam się do niej. Dziewczyna spuściła wzrok.
-My, Shintzy jesteśmy zbyt potężne, jeśli można tak to ująć. Nie możemy kochać, bo narazimy te osobę na śmierć. Sama widzisz jakie masz problemy z Zdobywcą. Jeśli on będzie sprytny i zapragnie twojego poświęcenia bardziej niż czegokolwiek, użyje osobę przez ciebie pokonaną, przeciwko tobie.
-Nie rozumiem- powiedziałam wprost. Objęłam ramionami kolana. Spojrzałam na Dilla, który otworzył oczy. Błyskawicznie wstał i zeskoczył z łóżka, tylko po to zeby zacząć syczeć na Katherine. Zeskoczyłam z łóżka i chwyciłam go rękoma, zaniosłam na kanapę w salonie. Steva już tam nie było, wróciłam do pokoju. Znów usiadłam na tapczanie i zaczęłam słuchać tego co mówi Katherine.
-Mówiąc wprost, Zdobywca bez wahania zabiłby Steva.-wyszeptała.
Że co? Skąd ona wie...
-Słysze twoje myśli- nie skończyłam zdania a ona mi odpowiedziała.
-Zapomniałam.
W tym samym momencie, katherine zrobiła coś czego bym nigdy się nie spodziewała. Objęła mnie.
-Jak?
Ufasz mi, stajemy się podobne, od co.
-Mam pytanie...?- zaczęłam niepewnie.
Tak? -znów usłyszałam, tak jakby nie chciałoby się jej tego powiedzieć.
-Właściwie to dwa pytania...Jak mówiłaś dlaczego nie mogę pokochać kogoś, wydawało mi się że ty...-nie dokończyłam, nie musiałam.
Tak, ja też kogoś pokochałam. Lecz to co się stało...Tego nie dało się przewidzieć.
-Jeszcze jedno... Ile ty... żyłaś lat?- sama nie wiem czemu mi to przyszło do głowy, chyba to ta moja ciekawość...
Shintzy się nie starzeje, ale można ją zabić. Ja wyglądałam tak około 960 lat, skończyłam się starzeć gdy miałam 22 lata. Kiedy umarłam, ty się urodziłaś.
Fajny blog i miło się czyta..Trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńDzięki.. :)
Usuń