środa, 31 lipca 2013

Rozdział 10

*Steve*

Coś złego się z mną dzieje. Od czasu gdy Naomi mnie wskrzesiła nie czułem się sobą. Coś było nie tak. Tylko problem w tym że nie mam pojęcia co.
Spojrzałem się w lustro. Nie wyglądałem najgorzej. Tylko te włosy... Są krótkie. Ściąłem je tylko dlatego,że sądziłem ze się jej spodobam, ale Naomi nawet nie skomentowała tego że je ściąłem. Czy ona była ślepa i nie zauważała tego że mi się podoba? Normalny chłopak już dawno by jej napisał przez SMS-a że dziewczyna mu się podoba, ale nie ja. Albo powiem jej to prosto w twarz ale w ogóle się o tym nie dowie. Przeczesałem włosy palcami i ostatni raz zerknąłem w lustro. Po co się okłamywać, nie mam u niej szans. Zrobiłem kilka kroków i już byłem przy drzwiach wejściowych. Założyłem Skaty i wyszłem z domu kierując się do parku. Gdy już tam byłem, usiadłem na jednej z ławek. Wyjąłem z kieszeni spodni jednego peta* i odpaliłem go. Zawsze tak robiłem gdy byłem zdenerwowany. Usłyszałem ciche kroki za plecami.
-Czego tu chcesz?- Spytałem.
Tyler podszedł do mojej ławki, okrążył ją i stanął naprzeciwko mnie.
-Dobrze wiesz o co mi chodzi, czego od ciebie chce.-powiedział spoglądając na boki.
-Niekoniecznie.
Podszedł do mnie i chwycił za kark. Zabolało ale nie sprzeciwiałem się mu.
-Masz się od niej odczepić, a jeśli nie to nie tylko ona na tym ucierpi- ostrzegł mnie - także jej rodzina i jeśli będzie taka konieczność to ty również- odsunął się a ja wypuściłem dym papierosowy z moich płuc. Wyrzuciłem szluga gdzieś w bok i podniosłem się z ławki. Niemal stykałem się z Tylerem.
-Jeśli tkniesz Naomi jeszcze raz, oberwiesz- zagroziłem mu.
-Pff, już raz cię zabiłem, miałeś szczęście ze była tam Shintzy inaczej byś nie żył. Zresztą połowa ciebie już nie żyje.
Zdziwiłem się, o co mogło mu chodzić. Obok nas przeszedł jakiś dresiarz, zupełnie nie zwracając uwagi na nas. Spojrzałem się na mojego towarzysz i powiedziałem
-O co ci chodzi?
Zbiłem go z tropu.
-Czyżbyś nie zauważył, co się z tobą dzieje?- spytał - Po tym jak ta dziewucha cię wskrzesiła przeszłeś pewną "transformacje". Przypomni sobie braciszku, kiedyś o tym czytałeś.- odsunął się kilka centymetrów, ale nie spuszczał z mnie wzroku.
Powoli zacząłem kojarzyć fakty. 
-Chodzi ci o tą księgę którą przysłałeś mi na 500-setne urodziny?- spytałem rozkojarzony.
-Jak na ponad tysiącletniego 19-nastolatka dobrą masz pamięć. Tak, właśnie o tamtą księgę mi chodzi. Wyraźnie w niej pisze ze jeśli umrzesz i wskrzesi cię jedna z Shintzy zostaniesz...
-Wpół aniołem- dokończyłem za niego.- Zamurowało mnie, ale wiedziałem ze on mówił prawdę. Czytałem ze tak się dzieje wiec nie miałem podstaw mu nie wierzyć.-Czemu ty mi o tym mówisz?
-Właściwie nie miałem tego w zamiarze ale tak przy okazji postanowiłem ci to powiedzieć.- powiedziała . Usiadłem na ławkę. Czemu wcześniej o tym nie pamiętałem ze tak się stanie. Wiedziałem ze u niego tak było gdy wskrzesiła go Katherine, chociaż nie. On stał się kimś na wzór demona a nie anioł bo miał wszystko zaplanowane...- Po raz ostatni cie ostrzegam, odczep się od Naomi bo źle się to dla ciebie skończy, braciszku.-Podniosłem Głowę, Tyler odszedł.
Wstałem z ławki i poszłem w kierunku domu Naomi. Mimo grożb Tylera nie miałem zamiaru jej opuszczać. Nie czułem się szczególnie zaskoczony tym ze mi groźi. Przywykłem. Tylko jednego nie pojmuje. Czemu on chce zabić Naomi, przecież wie ze mu to się nie uda. Chyba ze, chce pomścić Katherine. Tylko po co? Skoro to on ją zabił...?

*Papieros

niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział 9

-Kim jesteś?-spytałam nieznajomej. Byłam w swoim pokoju, pomiędzy ścianą a łóżkiem. Teraz najchętniej uciekłabym ale nie miałam jak. Przede mna stała piękna dziewczyna. Pytanie, czy można nazwać ja dziewczyną? Ma skrzydła.- Czego tu chcesz?
Dziewczyna spojrzała się na mnie, miała przeszywające spojrzenie.
-Jestem Katherine, jestem twoim aniołem.- powiedziała łagodnym tonem. Dobra, to się w głowie nie mieściło. Mój anioł? Ha!
-Kim jesteś?-ponowiłam pytanie, zbita z tropu- Jak w ogóle się tu znalazłaś?- spytałam. Patrzyłam się na nią, nawet na chwile nie odrywając od niej wzroku. Tak, bałam się. Przecież ona tu po prostu się zjawiła znikąd. Nie weszła przez drzwi czy coś tylko się tu pojawiła znikąd.
-Jestem twoim aniołem stróżem- zmierzyła mnie wzrokiem- zawsze tu byłam tylko ty mnie nie widziałaś.
-Dlaczego wogóle tu przyszłaś? Czego chcesz? - kontynuowałam przesłuchanie.
-Jak już wspomniałam byłam tu, tylko wtedy gdy o mnie pomyślisz, widzisz mnie.- stwierdziła - Wiem na czym polega twój problem. Nie chcesz uwierzyć w to co się dzieje.-Usiadłam na tapczan i przetoczyłam się na drugą stronę łóżka. Podeszłam do nieznajomej. Jeśli była aniołem to się przekonamy- wiem jak się czujesz, tez tak miałam.-Zamarłam.
-Skąd możesz to wiedzieć?- wydarłam się na nią tak jakbyśmy znały się od lat i to nawet nie musiałoby mnie zmartwić ze się na nią drę- On umarł na moich oczach, i jak wyjaśnić to ze teraz żyje?- spytałam .
-Znasz juz odpowiedź dlaczego on jednak zyje. Wiem jak się czujesz bo tez tak miałam.- Kontynuowałam i zbliżyłam się do niej tak ze bez trudy mogłabym ją dotknąć.- Śmiało, jak mi nie wierzysz- dobrze wiedziała ze chciałam sprawdzić czy to prawda. Tak, nie wierzyłam jej ze jest aniołem. A tym bardziej ze moim. Podniosłam prawą dłoń i zbliżyłam ją do jej ramiona. Jeszcze kilka centymetrów i bym ją dotknęła. W jednym momencie zamachnęłam się, a moja ręka po prostu znikła w cieniu jej ciała. Przeleciała na wylot a ja nic nie poczułam. Podniosłam dłoń do ust.
-O mój boże- wymamrotałam. Katherine mówiłam prawdę. Ona jest aniołem. Podniosłam wzrok na nią.- To prawda. A czyli to jest prawda to całą reszta też.
Usiadłam po turecku na łóżku i chwyciłam  się za Głowę.
-Ale dlaczego...po co to wszystko?- spytałam Katherine
-Nie wiem, ale uważaj na siebie. Pamiętaj ze zawsze gdy o mnie pomyślisz, przyjdę ale teraz skup się na tych których kochasz.-powiedziała cicho.
Natychmiast pomyślałam ze wie o Stevie. Podniosłam Głowę. Ale Katheine juz tam nie było.

czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 8

*Steve*

Nie mogłem zasnąć, wciąż zastanawiałem się jak ona to zrobiła. Jak udało jej się mnie wskrzesić? To było niesamowite, nawet najbardziej wyćwiczone umiejętności nie przynoszą takich rezultatów. Przecież ona nawet nie umie panować nad swoimi mocami, więc pytam się: jak? 
Kiedy obudziłem się mówiono mi ze byłem martwy, ze zabił mnie zdobywca. Nie wiem, nie pamiętam.
-On ma niesamowite umiejętności, lecz nikt nie wie jak to możliwe ze zabiera komuś moce- tak go opisuje wujek Noemi...
Noemi... Nawet nie umiem sobie tego wyobrazić jak okazać jej wdzięczność kiedy się obudzi. śpi już dwa dni. Musi być wyczerpana. Jest Shintzy, potężniejsza od jakiego kolwiek z obdarzonych. Ale ona w to nie wierzy. Niedługo się przekona kim naprawdę jest, co umie. Przecież to nie możliwe żeby nie zauważyła nic. żeby nie widziała swoich zdolności. 
Znów gdy o niej myślałem, po ciele przeszły mi przyjemne ciarki. Kocham ją- to dlatego się o nią martwię. Wiadomo jak to bywa... Jestem chłopakiem i moze to dlatego nie umiem powiedzieć jej o swoich uczuciach. Ale czy to świadczy o tym ze jestem Tchórzem? Nie. Po prostu boje się że ona mnie odrzuci. 

*Noemi*

Twarda kanapa gniotła mi kości. Jezu... jaka ona jest niewygodna. Huczało mi w głowie i powoli zaczęłam sobie wszystko przypominać. Zdobywca był u mnie, zabił steva ale go powstrzymałam.
-Stev! - wydusiłam, błyskawicznie otwierając oczy i podnosząc się z kanapy. Już miałam łzy w oczach. Przecież Steve nie zyje.
-Cii. Jestem tu - usłyszałam jego głos. Co? To niemożliwe, przecież on umarł. Obróciłam głowę i go zobaczyłam. Ubrany był w skórzaną kurtkę, idealnie przylegającą do jego klatki piersiowej, oraz w ciemne rurki i czerwoną koszulkę z napisem "78 BEST EVER " Ścioł włosy, teraz sterczały mu na wszystkie strony ułożone na gumę. Jak zawsze niesamowicie przystojny z niewzruszonym wyrazem twarzy. Ale długo nie wytrzymał, po chwili wytrzeszczył zęby w szeroki uśmiech. Przebiegł kawałek dzielący nas i mocno mnie objął. Poryczałam się.
-Jak to możliwe....?- Ledwo co spytałam przez łzy. Odsunął się kawałek tak żebym mogła zobaczyć jego twarz.
-Nie wiem, ale chyba ważne ze tu jestem, prawda? - powiedział przecierając mi łzy z policzka.  Uśmiechnęłam się. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie- Noemi...? - spytał Steve a ja spojrzałam się na niego, był zmartwiony.
-Tak? 
Spuścił wzrok.Coś go gryzło.
-Musisz wiedzieć, ze gdy się poświęciłaś, straciłaś moce. - powiedział wprost.
-Ale ja i tak ich nie za bardzo nie widziałam, i szczerze to chyba nie za bardzo w to wierze...- wkurzyłam go. Położył mi dłonie na ramionach i wbił mi w szyje palce.- Ał! To boli- nie posłuchał. Nie puścił.
-Czy ty wogóle się słyszysz? Trzy dni temu leżałem tu martwy a ty mi przywróciłam życie. Za cholerę nie wiem jak ale czy do ciebie nie dociera ze jesteś obdarzoną? I to najpotężniejszą jaka istnieje. Nie zdajesz sobie z prawy jaki to obowiązek. Wyobraź sobie, jeśli przywróciłaś mnie do życia to co jeszcze potrafisz robić? -powiedział to oburzonym tonem, patrząc mi się głęboko w oczy.
-Puść mnie! To boli - wydarłam się, posłuchał. Opuścił ręce i nadal się na mnie patrzył - Masz racje, nie jestem niczego świadoma i chyba nawet nie chce! Jeśli tak ma być dalej to dziękuje bardzo! Nie chce żeby komuś działa się krzywda! Dobra, wierze ze jestem tym całym kimś ale tego nie chce! -wykrzyknęłam i znów się popłakałam. Stev chciał mnie pocieszyć ale się wycofał.
-Wiem ze w to nie wierzysz- spojrzałam się na niego - ale powinnaś. Nie mozna się oszukiwać ze czegoś nie ma.
- Nie chcę w to uwierzyć, bo to jest nienormalne.- powiedziałam a on przytaknął- i nic mnie do tego nie przekona. Chyba musisz już iść.- podeszłam do drzwi i otworzyłam mu je. Wyszedł. Poszłam do swojego pokoju, przebrałam się i walnęłam na łóżko.Po kilku minutach usłyszałam mruczenie przy uchu. Otworzyłam jedno oko i zobaczyłam Dilla.
-Czy on nie rozumie ze mi na nim zależy? - Spytałam się kota, tak jakbym spodziewała się odpowiedzi - że go kocham? -kot w tym momencie spojrzał się na mnie swoimi wielkimi oczami. Otarłam oczy i kontynuowałam swój "monolog do kota" - A i wiesz co? Przecież oni mówili ze jak się poświęca to się moce traci. Przecierz ja nie oddałam mu swojego życia tylko "zwróciłam mu jego własne" więc nie straciłam tych mocy, chyba? - podciągnęłam się na łoźko i okryłam kołdrą. Dill położył się na kołdrze przy moich nogach. Sama już nie wiem czy mam wierzyć im w tą całą bzdurę? Przecież takie coś się nie dzieje w normalnym życiu. Nieraz widziałam to w filmach Fantazy czy jakiś bajkach ale nigdy nie słyszałam o czymś takim w życiu. Ale...moze powinnam im uwierzyć? Przeciez na własne oczy widziałam co ten Zdobywca robił Stevie, a przed tym co Eve robiła mi. Przeciez to niemożliwe żeby taka spora grupa ludzi zebrała się chcąc mi namieszać w głowie...Moje rozmyślenia przerwał mi dźwięk stukania w drzwi.
-Otwarte! - powiedziałam zanim się obróciłam i zobaczyłam Pietera. - Co jest?
Brat spojrzał na mnie i bez słowa podszedł, wchodząc pod kołdrę i przejmując drugą poduszkę, przytulając się do niej. Jak na starszego ode mnie zachowywał się czasami jak dziecko.
-Słyszałem co się stało - powiedział spokojnie, przewracając się pod niebieską pierzyną tak żebym mogła zobaczyć jego twarz. Uśmiechał się- Jestem dumny.
No dobra, pogięło go.
-Niby z czego? Z tego ze wpuściłam tu jakiegoś gościa co zabił Steva, tak jakby nie do końca?
Pieter cmoknoł i pokręcił przecząco głową.
-Nie, z tego ze go uratowałaś. Wiem, wiem, ty w to nie wierzysz ale niedługo się przekonasz.-wyszedł spod kołdry- a, i jeszcze jedno - dodał - chyba powinnaś skupiać się na pozytywach a nie widzieć tylko złe strony danej sytuacji, siostrzyczko. - powiedział i wyszedł.
Usiadłam na łóżko i spojrzałam na Dilla, on również spoglądał się na mnie. Pogłaskałam go, mam wrażenie jakby on był moim aniołem stróżem,a przydałby się taki. Kot wstał, przeciągnął się i wyszedł z pokoju.
-Nareszcie- usłyszałam nieznajomy głos za plecami. Odwróciłam się i zamarłam. Po drugiej stronie łózka stała biało-włosa dziewczyna. Była ubrana na szaro-biało, strój zlewał się kolorystycznie z kolorem jej karnacji. Była bardzo blada. Miała szare oczy i głęboko osadzony nos. Była piękna- Nareszcie możesz mnie zobaczyć- powiedziała swoim cienkim głosikiem.
Było coś jeszcze, coś co normalnie wzięłabym za przewidzenie, ale nie po tym co widziałam kilka dni temu, w co teraz bez wątpliwie wierzyłam. Dziewczyna miała skrzydła.

poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział 7

Usłyszałam ciche pomruki przy moim uchu. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Dilla. Łasił się pomrukując podczas gdy głaskałam go po brzuchu. Kilka minut później siedziałam juz przy stole w jadalni zajadając się płatkami. Minęło juz kilka dni odkąd widziałam Eve. Optymistką ta ja nie jestem więc to oczywiste ze widziałam prawie same minus tej wizyty. Ale jest jeden plus: po pięciu latach mogłam z nią porozmawiać... Co z tego ze usiłowała mnie zabić, sama nie wiem za co no ale tak to juz jest. Dopiero teraz zobaczyłam karteczkę na stole, od wujka "Wrócę jutro, natłok pracy. Michael" Coś poruszyło się na schodach. Dil. Był głodny więc uzupełniłam mu miski, po czym poszłam się ubrać.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko przebiegłam przez korytarz, zbiegłam z schodów i otworzyłam drzwi.
-Witam, panna Noemi?- spytał nieznajomy w kapturze. Był cały na czarno i stał w pozycji "napastnika", wiec nic dziwnego ze się go wystraszyłam.
-Yyy...Tak to ja, kim pan jest?- spytałam niepewnie. Powoli zastanawiałam się nad zatrzaśnięciem mu drzwi przed nosem. Wuczuwałam bijącą od niego zło wrogość. Mężczyzna przeszedł kilka kroków aby wejść do salonu po czym zamknął drzwi.
-Nie kojarzysz mnie? -spytał ściągając kaptur. Miał krotko ostrzyżone, bronzowe włosy. Gęste ciemne brwi i niebieskie oczy to na pewno jego znak rozpoznawczy. Wyglądał na trzydziestolatka, jak nie na młodszego. Usłyszałam syk za plecami. Obróciłam się i zobaczyła Dila całego nastroszonego. Mężczyzna zrobił krok w jego kierunku, kociak uciekł.
-Nie, nie kojarzę. Kim pan jest?- ponowiłam pytanie. Ten gości jest jakiś psychiczny.
-Naomi uważaj na niego- usłyszałam zza placów nieznajomego. Meżczyzna się odwrócił. Skąd ten Stev wogóle wie kiedy przyjść? O co wogóle tu chodzi?
-A więc dzielny Steve się pojawił? - spytał szyderczo nieznajomy.
Chłopak podszedł do nieznajomego, zamykając za sobą drzwi. Mierzyli się spojrzeniami.
-Kim on jest?-spytałam zza pleców Steva.
-On ci zagraża, nie ufaj mu! - wycedził Stev przez zacięniete usta.
Nieznajomy spojrzał się tak na Steva ze wydawało mi się jakby jego oczy się zapaliły. Stev opadł na podłogę.
-Nie powinieneś tu wogóle być, młodziaku- powiedział mężczyzna do Steva. Podszedł do niego i dotknął go trzema opuszkami palców. Z klatki piersiowej Steva wydobyły się pojedyncze promienie niebieskiego światła kierujące się w Ciało nieznajomego.
-Zostaw go- wysapnełam, podchodząc do faceta i odpychając go od Steva który leżał bezwładnie na podłodze. Jak to jest ze mam deja-vu tylko sa inni uczestnicy?
-O! I mówi to dziewucha która nie jest w stanie ogarnąć swoich zdolności i mi się dzięki nimi stawić- powiedział z zadziorną miną, patrząc się na mnie- a wiesz co jest w tym najzabawniejsze? - kontynuował- Otóż fakt ze niedługo nie będziesz ich mieć. A wiesz dlaczego? Bo ci je zabiorę.
Wystraszyłam się trochę. Sama nie wiem czym. Moze tym ze nie miałam okazji jeszcze skorzystać z tych moich "zdolności"?
Ponowiłam próbę odciągnięcia nieznajomego od Steva, niestety bez skutków.
-Zostaw go!- wydarłam się na cały głos. Poczułam ze rośnie w mnie złość, ze mogę ją przenieść na czyny. Zamknęłam oczy (tak jak robiła to raz Amber) i skupiłam się na tym co chce osiągnąć. Zeby ten wstrętny facet zniknął i żeby zostawił Steva. Nie wiedziałam czy mi się to uda. Nie byłam pewna czy to wogóle nie jest jedna wielka bzdura, ale przecież to działo się naprawdę, widzę na własne oczy co on robi Stevie i tego naprawdę nie chciałam. Poczułam jak cała złość ulatnia się z mojego ciała, otworzyłam oczy. Faceta juz nie było, a Stev leżał wciąż na podłodze. Podbiegłam do niego i połorzyłam mu dłoń na nadgarstku, sprawdzając czy ma puls. Miał ale bardzo słaby.
-Stev? Stev, słyszysz mnie? - powiedziałam lekko szarpiąc go za koszule zeby się ocucił.
-Noemi? Jak ty to zrobiłaś? -Spytał otwierając powoli oczy.
-Heh, uczyłam się od najlepszych. Co ci jest? Co on ci zrobił?- spytałam zmartwiona.
Chłopak zamknął powieki po czym je wolno otworzył.
-Zabrał mi wszystko co miałem, nie mam już mocy- powiedział to bardzo Słabym głosem. Zmartwiłam się.
-Ale dojdziesz do siebie, prawda?- Spytałam a chłopak  zaprzeczył.
-Zabierając mi zdolności które były częścią mnie, towarzyszące od urodzenia, zabrał mi tez część duszy. - wybuchłam płaczem a on kontynuował - Proszę cię Tylko o to żebyś mnie nie ratowała, on tylko na to liczy. Jest zdobywca. Zależy mu na twoim poświęceniu, tylko w ten sposób moze odebrać ci moc- ledwo co to powiedział.
Wciąż trzymałam go za kołnierzyki jego koszuli. Czułam jak wolno bije mu serce. Słyszałam z jaka cieżkośći oddycha. Aż do momentu gdy nie słyszałam juz nic.
Steve umarł.
-Nie, nie błagam cię.- powiedziałam coraz mocnej płacząc- nie opuszczaj mnie , błagam - szarpnęłam go za kołnierzyk koszuli- potrzebuje cię. Nie dam sobie rady bez ciebie - połorzyłam Głowę na jego klatce piersiowej- Kocham cię. - wybuchłam płaczem.
Klękałam przy nim, kładąc swoją Głowę na jego klatce piersiowej. Dlaczego on odszedł? Dlaczego wpuściłam tego faceta do domu? To wszystko moja wina, moja wina...
Długo leżałam bez ruchu aż znów to poczułam- narastająca uczucie w moim ciele. To nie była złość, to byłą miłość. Ostatnie co pomyślałam to, to jak bardzo chciałabym zeby on żył, zemdlałam.

piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 6

-Chciałem ci tylko powiedzieć ze przyszła paczka do ciebie - powiedział wujek i włożył mi w dłonie pudełko owinięte papierem ozdobnym i różową wstążką. Opakowanie było ciężkie. Ciekawe co w nim było - otworzysz to w czwartek- dodał wujek.
-Dlaczego dopiero jutro?- spytałam podirytowana w tym samym momencie kiedy okno się otworzyło i zimne powietrze dostało się do moim nozdrzy.
-Bo dopiero za trzy dni są twoje urodziny- stwierdził.. Dobrze wiedział ze tyle nie wytrzymam, no ale cóż, To był jego pomysł z przed wczesnym daniem mi prezent. Do opakowania dołączona byłą małą , wisząca karteczka na której pisało "Sto lat! Tomas"
-Od Tomasa? Skąd przyszła? - spytałam wujka, wpuszczając karteczkę z rąk
-Chorwacji, jeśli się nie mylę.

***

No cóż... Jak to w zyciu bywa, czas szybko leci. Nadszedł dzień moich urodzin. Od kilka dni za każdym razem gdy otwierałam oczy, powód był tylko jeden- Dil lizał mnie po twarzy. Strasznie z niego uroczy kociak. Nie wiem jaki inni ale ja uważam ze koty cudownie pachną, w ogóle one są całe cudowne. Dziś też obudził mnie Dil, chętny do zabawy. Wyciągnęłam rękę spod kołdry i pogłaskałam Kociaka po brzuszku, a on połorzył się i przytulił do mojej ręki.
-Co jest malutki?- Spytałam a on w tym samym momencie rozszerzył powieki i pokazał w całej okazałości swoje szare oczy. W tym momencie pomyślałam o Stevie- Steve, musi cię poznać Słodziaku-- stwierdziłam, podnosząc się z tapczana i kierując się do mojej łazienki. Spojrzałam w lustro. Masakryczne wyglądałam. Fioletowe cienie pod oczami mocno rzucały się w oczy, więc postanowiłam wziąć orzeźwiający prysznic. Ubrałam się i wyszłam z łazienki.Dil spał na moim łóżku w kołdrze.
-Niesamowicie słodki kot- stwierdziłam na głos.
-No pewnie!- usłyszałam zza pleców
Zamarłam, a Dil otworzył oczy i spojrzałam na mnie. Odwróciłam się. Przede mną stała piękna brunetka, bardzo dobrze ją znałam chociaż bardzo się zmieniła od ką ostatni raz widziałam, swoją siostrę.
-Eve? -spytałam niepewnie, a ona się usmiechneła.
-A któzby inny? - spytała złowrogo. Zrzedł jej uśmiech na twarzy i spojrzała ma mnie spode łba.
-Aaaa! - wydarłam się i bezwładnie, z bólu opadłam na twardą podłogę.Nigdy w zyciu mnie nic tak nie bolało - Co ty robisz? - wydarłam się na Eve.... Gdzie był wujek, gdy go potrzebowałam.. no Tak.. w pracy .
-Odpłacam się za nadobne- warknęła Eve spoglądając na mnie. Wciąż leżałam na podłodze i zwijałam się na podłodze. Naomi ! -Usłyszałam nieznajomy głos w mojej głowie. Ból mijał, a moze nie czułam go bo przywykłam? Naomi ! - Znów usłyszałam. A przed oczami stanął mi obraz Anioła..
Zaraz! Anioła? Jezu, Naomi, ograni się. Czy ty jesteś ślepa? Przed tobą stoi twoja siostra wywołując twój ból, a ty w tym czasie leżysz na podłodze i wyobrażasz sobie jakiegoś Anioła?
-Zostaw ją! - usłyszałam głos Steva.Skąd on się tu wziął? Teraz już nic nie widziałam, tylko ciemność ale mogłam wyobrazić sobie jego twarz. Zmrużone oczy, ściśnięte usta, zmarszczone brwi- zawsze tak wyglądał gdy mówił takie tonem. Usłyszałam głośny jęk Eve. Wzrok mi wrócił. Przetarłam oczy dłońmi. Już wszystko widziałam. Steve, stał odwrócony twarzą ode mnie i wyciągał rękę z rozczapirzonymi palcami naprzeciw. Wskazywał Eve, "przyklejoną" do ciemnej ściany. Dziewczyna jęczała z bólu a Steve stał tylko zaciskając wyciągnięta dłoń w pieść. Eve opadłą nieprzytomnie na podłogę, niedaleko miejsc w którym ja leżałam jeszcze minutę temu. Teraz siedziałam między Stevem a ścianą a łzy ciekły mi po policzku jak wodospad. Steve odwrócił się do mnie i przykucnął. Eve wciąż leżała bezwładnie na podłodze. Spojrzałam się na Steva, na jego zmartwioną twarz. Jasne włosy opadały na jego czoło układając się w "artystyczny nieład" Mimo ze był cały czerwony, wyglądał uroczo. (nie wiem czy to było z złości czy z tego co przed chwilą zrobił... Jezu, co to wogóle było??!!??!!) W momencie kiedy dotknął mojego policzka żeby otrzeć mi łzy, przeszły mnie przyjemne dreszcze.
-Jak się czujesz? - Spytał, wyraźnie zmartwiony. Nic nie powiedziałam tylko, wciąż siedząc na podłodze, przytuliłam go zamykając oczy.
-Teraz już Wam wierze. - Powiedziałam mając na myśli to co mówił mi wujek a potem Amber - Ale dlaczego nie mogłam wiedzieć o tym szybciej?
Steve się odsunął i pomógł mi się podnieść, wciąż obejmując w pasie.
-Musisz coś jeszcze wiedzieć- spojrzał mi się w oczy- Nie wiedziałaś o tym, bo jesteś zupełnie inna niż wszyscy, nawet obdarzeni...
-Dlaczego?- spytałam, zerkając na Eve
-Już mówię. Widzisz, raz na jakieś tysiąc lat jest rodzina obdarzonych w której rodzi się dziewczyna. Jest kimś w rodzaju "centrum" całego nad przyrodzonego świata. Tym razem wypadło na ciebie.- Szczerze to w tym momencie nie chciało mi się w to wierzyć, ale skoro z tymi "obdarzonymi" mówili prawdę to chyba w tym przypadku to też musiała być prawda.Steve kontynuował, ale juz nie patrzył na mnie- nie mogłaś o tym wiedzieć wcześniej. Powód jest prosty- twój wujek tego nie chciał. Ale gdy dowiedział się o liście od Eve nie miał wyjścia. Chciał po prostu żebyś wiedziała o tym jak najpóźniej się da, chciał cie chronić.
-A czy wydaje ci się ze mnie uchronił? - wskazałam głową na Eve.
-Nie- stwierdził zasmucony.
-Hej - połorzyłam dłoń na jego ciepłym policzku, aby spojrzał się na mnie-  Wszystko jest ok.
Zaprzeczył.
-Nie, gdybym ci powiedział wcześniej nie było by tej całej afery, a ty umiałabyś panować nad swoimi zdolnościami. W końcu jesteś Shintzy, pokonałabyś ją wtedy sama bez mojej pomocy.
-Tak w ogóle to skąd się tu wziąłeś? I co to jest Shintzy? -Spytałam podejrzliwie.
-Byłem tu wcześniej.. a potem usłyszałem twój krzyk- powiedział zmieszany. Coś mi tu nie grało- A co do Shintzy, to juz ci to tłumaczyłem. Najpotęźniejsza i wogóle, no wiesz o co mi chodzi?-Spytał a ja przytaknęłam. Steve spojrzał się na swoje ręce oplecione wokół mojej tali i je opuścił- Przepraszam.
-Nie no spoko- powiedziałam, trochę nieśmiało. Przecież mu nie powiem ze mógłby tak dotykać mnie cały czas a mi by to sprawiało przyjemność...spojrzałam na nieprzytomną Eve- Co z nią zrobimy?- Spytałam Steve, spoglądają na niego.
-Nie wiem.
Znów spojrzałam na podłogę na której leżała Eve, ale jej już tam nie było. 

wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 5

Naomi - rozległ się głos w moim umyśle a i tak nie zobaczyłam nic prócz czerni. Miałam wrażenie ze kojarzę ten głos, problem ze nie pamiętam skąd? Naomi, uważaj -znów usłyszałam a przed oczami stanęła mi czyjaś rozmazana twarz kobiety. Teraz dobrze wiem ze skądś ja kojarzę. Kim jesteś ? -Pomyślałam, tak jakbym spodziewała się odpowiedzi.Obejrzałam się w bok, ale nic nie zobaczyłam, sama czerń. Nie pamiętasz własnej matki? -Znów usłyszałam ale nikogo nie zobaczyłam. Mama?!
-Oh! - poderwałam się z łóżka czego natychmiast pożałowałam. Głowa cały czas bolała i jeszcze e jasne ściany tak raziły....że co? Nie była u siebie w domu.
Powoli zaczęłam sobie przypominać wszystko.. Byłam z stevem na imprezie i zemdlałam... Pewnie ktoś mi dosypał jakiegoś świństwa do drinka.
-Naomi? -usłyszałam zza pleców. Odwróciłam się. Przede mną stała blondynka z znajomymi rysami twarzy.
-Amber?-spytałam niepewna. Ostatni raz widziałam ją jakiś miesiąc temu gdy wyjechała do Francji na 'wakacje". Podeszła do mnie i przytuliła na przywitanie.
-Jezu...Jak ja tęskniłam za moją głupią Nao -powiedziała Amber.
-Zmieniłaś się, pofarbowałaś włosy! - powiedziałam gdy się odsunęła.
Amber wykonała teatralny piruet aby pokazać nowa fryzurę w całej okazałości.
-Czekaj- zatrzymałam ją, kładąc jej ręce na ramionach- jak ja w ogóle się tutaj znalazłam?-Spytałam zbita z tropu.
Amber popatrzała się w bok a ja poszłam za jej wzrokiem. Steve stał oparty o drewniane drzwi i patrzył się na mnie jakoś tak dziwnie....
-Amber...miałaś jej coś powiedzieć - powiedział Steve przenosząc wzrok na Amber.
-O czym on mówi? -spytałam przyjaciółki a ona spojrzała się na mnie a zaraz na Steve. Chłopak machnął głową potwierdzająca a Amber znów się na mnie spojrzała - O tym - powiedziała i zamknęła oczy skupiając się nad czymś. Znów w swojej głowie usłyszałam głos. Jej głos. Myślałam ze na Imprezie mi się tylko wydawało, ale teraz, to działo się naprawdę.
O to chodzi, Naomi - Usłyszałam -Twój wujek mówił ci prawdę. Jesteś OBDARZONĄ
Amber otworzyła oczy. Stałam jak poparzona na środku salonu i tylko się na nią gapiłam jak idiotka.
-Jak..? -tylko to w tym momencie potrafiłam wydukać.
-Jestem Czytającą, czytam w myślach ale mogę też przekazywać daną myśl komuś do głowy. Ty jesteś wyjątkiem i twoich myśli nie słyszę- powiedziała z stoickim spokojem, ja wciąż gapiłam się na nią jakby była z kosmosu.
-Czemu niby mi nie możesz czytać w myślach?- Jakoś tak dziwnie się poczułam mówiąc o takim czymś. Z reszta ja cała jestem dziwna wiec jedno dziwactwo więcej to nic złego. Z tym ze to dziwactwo było takie...bardzo dziwne.
-Wiem, Steve- wypaliła, spoglądając na niego- Steve twierdzi ze nie możesz wiedzieć za dużo.. Eh...Jak zawsze opiekuńczy zako...-nie zdarzyła dokończyć bo Steve rzucił w nią poduszką, trafił.
-Steve..ty też w tym siedzisz?- spytałam go, trochę zła. Było to ciut podejrzane ze on nic nie mówi na temat tych "zdolności", jeśli mogę to tak nazwać. Podeszłam do niego bliżej i spojrzałam mu się w oczy- To jest trochę dziwne ze jesteś taki "zapoznany" w wszystkim.
-Tak, on też- powiedziała Amber, odpowiedzi od Steva nie doczekałabym się- Jest obdarzonym, ale trochę innym niż ty, czy ja.
Chłopak gniewnym spojrzeniem obdarował Amber po czym najzwyczajniej wyszedł.
-Wiesz co Amber?- Spytałam gdy zamknął drzwi- Nadal w to nie wierzy, to jest zbyt dziwne- Nie patrzyłam się na nia tylko na drzwi w których zniknął Steve, chwile potem też wyszłam.

***

Po powrocie do domu, czekała mnie niemała niespodzianka.
-Spójrz co znalazłem, Noe - powiedział Pieter trzymając w dwóch dłoniach szarego kotka którego widziałam kilka dni wcześniej- wujaszek powiedział ze możemy go zatrzymać- podszedł do mnie i połorzył kotka na moich rozczapirzonych dłoniach.
-Jak go nazwiesz?- Spytał Pieter
-Nie wiem, a jakie imię proponujesz? - Spojrzałam na bok, chcąc znaleźć inspiracje do wymyślenia imienia dla kociaka ale tylko jedno imię przyszło mi na myśl-  Dil*
-Noemi - zawołał mnie z góry wujek - choć tutaj, muszę ci coś powiedzieć...

*Skrót od Diliges z Łaciny Miłość

sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 4

Czułam się dziwnie stojąc na środku salonu, wpatrując się w twarz wujka i powtarzając sobie jego słowa w głowie "Musimy porozmawiać o przeznaczeniu, twoim przeznaczeniu". Ze niby co? Jakim przeznaczeniu w ogóle? Wujaszkowi chyba odbija na starość.
-O czym ty wogóle mówisz?-spytałam wujka.
Wciąż trzymał list od Eve w reku i spojrzał na niego.
-Mówię o tym co napisała Eve. Po prostu staram się ci powiedzieć coś co dawno powinnaś wiedzieć.-Stwierdził przenosząc swój wzrok na mnie. Ja spojrzałam na obraz na ścianie przedstawiający dwa konie, biegające po łące.
-No to słucham?-spytałam po denerwowana
-Naomi, ja chyba powinienem iść-Powiedział Steve. Całkowicie zapomniałam ze on tam jest. Odwróciłam się do niego.
-Dobrze idz-wypaliłam.
Wyszedł a ja znów spojrzałam na wujka.
-Moze pójdziemy do pokoju?-spytałam bo szczerze to już nogi bolały mnie od stania.
Bez słowa skierował się do pokoju gościnnego i usiadł na kanapie.
-Posłuchaj, to skomplikowane -powiedział gdy usiadłam naprzeciw niego.
-No to wytłumacz mi to najprościej jak umiesz.
-No dobrze. Więc jeśli chodzi o ten list to jest coś w stylu ostrzeżenia. Chodzi o to ze...-zaczął wymachiwać  rękoma na wszystkie strony-... Wiem ze moze to wydać się dziwne, ale jesteś kimś w stylu wiedzmy. - Wybuchłam śmiechem bo przyszło mi coś śmiesznego na myśl, wujek kontynuował - Naomi, nie mecz mnie, nie wiem jak ci to wytłumaczyć.
Skończyłam się śmiać i powiedziałam:
- Próbujesz mi wmówić ze latam na miotle?
Pokręcił przecząco głową.
-Chce ci powiedzieć że jesteś inna niż wszyscy - mówiąc to spojrzał mi się w oczy - Masz moce, umiejętności które czynią z ciebie wyjątkową osobę.
Powiedział to tak poważne że niemal mu uwierzyłam.
-Wujku, chyba ci odbija - stwierdziłam.
Odwróciłam wzrok od jego twarzy i znów spojrzałam na obraz wiszący na ciemnej ścianie. Wujek nic nie powiedział.
-To o tym pisała Eve? O tym miałeś mi powiedzieć?-spytałam znów spoglądając na niego.
-Tak
-A kto to jest "Zdobywca" - spytałam
Momentalnie zmienił się jego wyraz twarzy, z spokojnej na spiętą.
-Sądzę ze narazie nie musisz tego wiedzieć - powiedział prosto i wyszedł z pokoju.

***
Otworzyłam drzwi.
-Cześć Steve - powiedziałam spoglądając na niego - wejdź.
-Hej Noe - Powiedział i mnie przytulił na powitanie. Po moim ciele przeszły dreszcze. Odsunął się - To jak? Jesteś gotowa na Imprezę? -spytał.
-Jasne, tylko wezmę jeszcze klucze. Poczekaj chwile - powiedziałam i pobiegłam do swojego pokoju.  Klucze leżały na biurku z ciemnego drewna. Podeszłam do niego i wzięłam klucze. Wróciłam do Steva.
-Idziemy pieszo? - spytałam zaciekawiona. Skoro ma zamiar pić to raczej nie będziemy jechać jego autem.
-Nie, zamówiłam taksówkę. Stoi przed bramą - Wskazał kierunek skinieniem głowy. Spojrzałam przed bramę i zobaczyłam żółty pojazd. -Zapraszam - powiedział gdy podeszliśmy do auta a on otworzył mi drzwi, po czym zamknął gdy weszłam. Chwile potem siedział obok mnie podając adres kierowcy.

***
Tańczyłam do piosenki Pitbulla patrząc się na Steva w objęciach jakiejś dziewczyny. Czy jestem zazdrosna? Tak. Dobrze widziałam na jego twarzy niechęć do tej blondyny. Na całej sali świeciły odbicia światła od kuli DISCO co bardzo fajnie wyglądało. Na parkiecie było bardzo dużo ludzi więc trudno było się przemieszczać czy też ruszać. Nie spuszczałam z oczu Steva oraz tej blondyny. Odwróciła na chwilę głowę i spojrzała na mnie. Co się tak ta laska gapi ? Patrzyłam się na jej twarz ale nie zobaczyłam jak rusza wargami. Ból przeszył mi głowę za która się chwyciłam. To jest bardzo dziwne uczucie, jakby skurcze. Kolejny skurcz był bardziej bolesny. Zaczęłam kierować się do drzwi. 
-Naomi ! - zawołał mnie Steve - Czekaj !
Nie przestałam iść. Kolejny skurcz. 
-AAA! -krzyknęłam z bólu. Usiadłam na krześle które stało przy wąskiej ścianie. Opadłam się łokciami o kolana i chwyciłam się za Głowę. 
-Naomi, co ci jest? - spytał Steve. Podszedł do mnie i kucnął. Chwyciła mnie za nadgarstek. Byl zmartwiony.
-Głowa mnie strasznie boli - powiedziałam lekko dysząc. Mam wrażenie ze to nie jest zwykły ból głowy.. i ten głos który słyszałam. Albo mi odbijało albo się czymś zaraziłam.
-Może już wracamy ? -spytał steve, podnosząc mnie z krzesła. Chwyciłam go za rękę. Nie miałam sił. Kolejny skurcz.
-Ałł! - syknełąm - Tak - powiedziałam do Steva.
Chwycił mnie za rękę i pociagnoł lekko w kierunku wyjścia.
-Naomi? -spytał - Naomi ? -poczułam jego ręce na mojej twarzy. Miałam mroczki przed oczyma. Kolejny skurcz -Naomi ! -usłyszałam ostatni raz. Zemdlałam.

wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 3

-Stev, moze chciałbyś dziś do mnie wpaść?-powiedziałam do telefonu.
Od godziny wisiałam na słuchawce i dopiero teraz to za proponowałam. Co za głupota.
-No dobra, coś się stało? -Spytał swoim miękkim głosem.
Przez chwile milczałam. Podeszłam do łóżka i się połorzyłam.
-Nie, jasne ze nie.-zaprzeczyłam.
-Naomi, znam cię. Gadaj.
Moze jednak warto mu powiedzieć? Przeciez jest moim przyjacielem, wprawdzie nie wie ze cos do niego czuje no, ale przyjaźń to przyjaźń. Moze mi doradzi co mam zrobić?
-No właściwie to się stało. Do wujka przyszedł list od Eve.
Po drugiej stronie zapadłą głucha cisza trwająca dobra minute...
-Steve?-spytałam w końcu.
-będę za pięć minut-powiedział i się rozłączył.
Schowałam telefon do kieszeni i poszłam do łazienki opłukać twarz.Usłyszałam kroki a po chwili pukanie do drzwi. Wujek wstał.
Naomi! Usłyszałam głos. Wydawało mi się jakbym słyszałam go w swojej głowi a nie jakby ktoś to powiedział.
-Za chwile wyjdę wujku!- krzyknęłam i wyszłam z łazienki lecz nikogo nie było.
Usłyszałam pukanie do drzwi, zbiegłam na pierwsze piętro i otworzyłam drzwi.
-Steve-szepnełam i przytuliłam go na powitanie.
-Hej?-Objął mnie i pocałował w policzek. Szkoda ze nie wiedział ile taki gest dla mnie znaczy.
-Poczekaj chwile, muszę po coś pójść do góry-powiedziałam, odsuwając się od niego. Poszłam do pokoju i podeszłam do szafki. Otworzyłam druga półkę i sięgnęłam po  pojemnik na ciastka który słóźył mi za schowek na kredki. Wyciągnęłam kopertę i spojrzałam na nią niepewnie. Wciąż mam wątpliwości czy mu to pokazać. Naomi, ogar -upomniałam się w myślach i wróciłam do przed pokoju w którym cierpliwie czekał Steve.
-Spójrz na to- powiedziałam i podałam mu koperte- list , wprawdzie adresowany od wujka ale....
-Od Eve?! -przerwał zszokowany i spojrzał na mnie spojrzeniem w stylu "Kobieto, w jakie gówno znów się wpakowałas?" Spojrzał znów na kopertę -Mogę? -powiedział mając na mysi przeczytanie.
-Jasne.
Bez wahania otworzył kopertę i zaczął czytać. Gdy skończył nic nie powiedział na temat treści.
-To chyba dobrze ze się odezwała po 3 latach?- spytał obojętnym tonem.
Takk....Wkurzył mnie. Czy on nie rozumiał ze nie chodzi mi o to ze się odezwała tylko o treść. Wyrwałam list mu z rak i podłorzyłam mu pod nos.
-Nie interesuje mnie to ze się odezwała tylko co to ma wszystko znaczyć. -Wypaliłam wściekle.
-A bo ja wiem?
Cholerna Eve, co ona narobiła? -Usłyszałam.
-Co mówiłeś? -spytałam Steva. Wciąż byliśmy w przed pokoju i to otoczenie zaczęło mnie wkurzać.
-Ja? Nic.-Stwierdził.
-Chyba zaczyna mi odbijać.
Ktoś za nami odchrząknął. Obróciłam Głowę i zobaczyłam wujka na schodach.
-O co tu chodzi, Noemi, co to za list?
Spojrzałam na dół. Wciąż go trzymałam w rekach.
-Od Eve, mógłbyś mi to wyjaśnić?- podeszłam do niego i dałam list. Zaczął czytać a ja spojrzałam na Steva, wyglądał na zmartwionego. Po minucie, gdy Michael skończył czytać powiedział:
-Stev, musimy jej to powiedzieć.
Stev? Musimy? Jezu.. to zaczęło być dziwne. Spojrzałam na Steva ale on nie patrzył na mnie.
-Dobrze Michael. Ale ty to jej powiedz. Jesteś jej wujkiem i to chyba twój obowiazek.-powiedział zmartwionym głosem.
-Noemi..-zwrócił się do mnie wujek..-Stev ma racje, muszę ci cos powiedzieć.
Spojrzałam na niego.
-No dobra, ale o czym?
-O przeznaczeniu, twoim przeznaczeniu.

niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 2

Od rana buczało mi w głowie. Starałam się to ignorować ale niezbyt mi to wychodziło. Wyszłam na spacer. Oczywiście zabrałam aparat. Czasami fajnie jest zrobić zdjęcia krajobrazu. Sama nie wiem czemu ale wydaje mi się ze najpiękniejszym zdjęciem krajobrazu staje się to zdjęcie na którym sa piękne chmury . Tak wiem ze to jest dziwactwo. No cóz, moje dziwactwo. No bo kto zaprzeczy ze gdyby nie było chmur to niebo byłoby nudne.  Zrobiłam więc kilka zdjęć na pobliskiej łące, torach,bagnie a nawet w lesie. Mimo ze na świeżym powietrzu spędziłam dobre kilka godzin wciąż dudniło mi w głowie a tabletek nie lubię łykać. Gdy wracałam schowałam aparat w torebce a do telefonu podłączyłam słuchawki i włączyłam cicho Muzykę. Szybko przebyłam trasę z lasu do domu. Byłam w ogródku gdy usłyszałam ciche pomruki, spojrzałam pod nogi. Był to Kot. Schyliłam się zeby go pogłaskać. Podniósł główke chętny do pieszczot.
-Kiciu, idz juz sobie. - Powiedziałam, podnosząc się i idąc w stronę drzwi.
Odwróciłam Głowę lecz kota juz nie było. Znów stał przy moich nogach i łasił się.
-Gdzie mieszkasz ? -Spytałam jakbym spodziewała się odpowiedzi .
Wydawało mi się ze kotem posmutniał.
-Chcesz mleka ? Za chwile przyniosę.
Weszłam do domu i pobiegłam do kuchni. Podeszłam do szafki. Na blacie zobaczyłam kopertę.
Adresowana byłą do Michaela Manfelda - mojego wujka. Pewnie musiał tu to zostawić. Wsunęłam kopertę do torebki. Dam mu ją jak go spotkam. Wyciągnęłam miskę z szafki i nalałam mleka. Poszłam zpowrotem do kota. Szybko opróżnił miskę.
-Jeny, jak ja bym chciała cie zatrzymać. Pewnie wujek by się nie zgodził. Pa koteczku -powiedziałam i zamknęłam drzwi. Jezu..całkiem mi juz odbiło. Gadam z zwierzętami !
Poszłam do swojego pokoju i zaczełam zgrywać zdjęcia na komputer. Przypomniało mi się o liście. Wyciągnęłam go i spojrzałam na jego odwrót zeby dowiedzieć się kto jest nadawca. Pisało tam : Eve Manfeld. 
To niemożliwe. Przeciez Eve to moja siostra . Odkad pamiętam wogóle nie dawała znaku zycia. Otworzyłam kopertę i zaczełam czytać list :
Wujku!
Wiesz co niedługo się stanie i wiem ze nie uwierzysz w to co teraz napisze ale musisz uwierzyć.
Zdobywca juz się szykuje. Poświęcenie nastąpi zbyt szybko i musisz powstrzymać Naomi przed stratą.
Musisz jej powiedzieć kim jest i co to oznacza.
Wiem ze to jest niezgodnie z proroctwem ale nie widzę innego wyjścia.
Z tego nie ma wyjścia.
Uwazajcie na nią.
Musi tez dowiedzieć się o WSZYSTKICH tajemnicach.
Musicie za wszelką cene ja chronić.
Moze i nie jestem po waszej stronie ale to moja Siostra!
Prosze cię tylko o to zeby sie dowiedziała o całej tajemnicy.
Eve.

sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 1.

Coś zabrzęczało mi przy uchu.Niechętnie otworzyłam oczy i zerknęłam na ekran budzika 8.00. Czasami nie pojmuje po co go nastawiam skoro i tak nie chodzę do szkoły. Tak wogóle to chyba powinnam się wam przedstawić?A więc jestem Naomi i za dwa tygodnie mam 18-naste urodziny. Nic nad zwyczajnego bo przeciez każdy ma 18-naste urodziny i spędza je w gronie przyjaciół czy rodziny. No chyba ze jest się rozpieszczonym lalusiem i wynajmuje się club na wielką  Imprezę, nawet nie zdając sobie sprawy kogo na nią zaprasza. Na szczęście ja nie z tych. Ale skoro wspomniałam o rodzinie to dodam ze mieszkam z wujkiem i moim bratem Pieterem. Wujek jest z zawodu weterynarzem. Ma niesamowicie wielkie i opiekuńcze serce. Pieter rzadko bywa w domu, pracuje jako wolontariusz. Mam jeszcze siostrę -Eve ale opuściła nas gdy miała 17-naście lat. Rodziców nie mam. Umarli w wypadku samochodowy gdy byłam malutka więc ich nie pamiętam. Moją przyjaciółką jest Amber. No i oczywiście jest jeszcze ON. Steve. Niby jesteśmy tylko przyjaciółmi, ale odkąd pamiętam jestem w nim zakochana. Nigdy mu tego nie powiedziałam bo jestem nieśmiała sknerą. Jak ja w sobie tego nie lubię. Chyba właściwie nic w sobie nie lubię. Jestem nudną nastolatka z masą wad. Mieszkam w wielkiej chacie który słuzy mojemu wujkowi za centrum wszechswiata , a ja czuje się w niej jak więzień. Nie mam nic czym mogłabym się cieszyć bez warunkowo i w samotności. Zawsze ktoś musi wpychać swój nos w moje szczęście. 
-Eh..Pora wstawać - powiedziałam sama do siebie podnosząc swoje cztery litery z wygodnego wyrka.
Po drodze do łazienki nacisnęłam na zegarku przycisk "Radio-on" i usłyszałam refren piosenki Locked Out Of Heaven Buno Marsa. Lubie jego piosenki. Weszłam do łazienki i wziełam szybki prysznic. Włosy wytarłam w ręcznik i zarzuciłam na siebie gruby szlafrok. Poszłam do kuchni i skierowałam się do lodówki. Płatki z mlekiem to codzienna poranna rutyna. Chwile po mnie do kuchni wszedł wujek. 
-Dzień dobry-powiedziałam przelotnie całując go w policzek. Usiadłam do stołu.
Wujek przygotował sobie Kawę i rogalika . 
-Jak się Mniewa solenizanta? -spytał siadając po drugiej stronie stołu.
-Wujku, urodziny sa za kilka tygodni.
Spojrzał na mnie spode łba.
-Naomi, urodziny masz już za dwa tygodnie. Czy nie pora zacząć świętować?
Zjadłam swoje "śniadanie" i odłorzyłam pustą miskę do zlewu. Zpowrotem usiadłam do stołu.
-No i co z tego? -spytałam
Znów spojrzał się na mnie i zaczął swoją filozoficzna wypowiedź.
-Osiemnaste urodziny ma się jedyny raz w zyciu i po ukończeniu tego wieku juz nigdy nic nie będzie takie samo. Będziesz miała więcej praw jak i obowiązków. Będziesz chodzić do pracy tak jak twój nienormalny brat. Zaczniesz planować poważniej przyszłość...-nie skończył, przerwałam mu.
-Słuchaj wujku, wiem ze osiemnastka i wogóle ale to nic nie zmienia. Moze i będę miała jakieś tam prawa czy coś w tym stylu ale pozatym to prawie nic się nie zmienił. I proszę, nie uważaj Pietera za nienormalnego. Fakt ze moze i jesteśmy "bogaci" ale nie nie oznacza ze nie musimy iść do pracy.-Byłam coraz bardziej wkurzona- A co do tej przyszłości to ja juz mam zaplanowane wszystko chociaż i tak watpie zeby cokolwiek z mojego planu wyszło.
Michael momentalnie zrobił dziwną minę tak jakby mu się coś przypomniało.
-Uwierz mi ze wiele się zmieni w twoim zyciu po 18-nastce -powiedział spokojnie.
Moze i był spokojny na pierwszy rzut oka ale dobrze widziałam ze próbował się opanować.
-Tego nie wiesz -powiedziałam wstając z krzesła.
On również wstał i odłorzył talerz i kubek do zlewu.
-Jestem tego pewny-powiedział.
Poszłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy top i szorty i poszłam się ubrać do łazienki. W radiu leciał kawałek Rihanny Stay. Błyskawicznie się ubrałam i wyprostowałam suche włosy. Przed wyjściem spojrzałam w lustro. Piękna to nie jestem. Ciemne ,średniej długości włosy. Jasna cera . Szare oczy. No i te moje wieczne rumieńce. Nienawidziłam swojego wyglądu.Właściwie to nic w sobie nie lubiłam. Tak wiem co sobie pomyślicie.. zakompleksiona smarkula? Tak wiem ze taka jestem.