środa, 31 lipca 2013

Rozdział 10

*Steve*

Coś złego się z mną dzieje. Od czasu gdy Naomi mnie wskrzesiła nie czułem się sobą. Coś było nie tak. Tylko problem w tym że nie mam pojęcia co.
Spojrzałem się w lustro. Nie wyglądałem najgorzej. Tylko te włosy... Są krótkie. Ściąłem je tylko dlatego,że sądziłem ze się jej spodobam, ale Naomi nawet nie skomentowała tego że je ściąłem. Czy ona była ślepa i nie zauważała tego że mi się podoba? Normalny chłopak już dawno by jej napisał przez SMS-a że dziewczyna mu się podoba, ale nie ja. Albo powiem jej to prosto w twarz ale w ogóle się o tym nie dowie. Przeczesałem włosy palcami i ostatni raz zerknąłem w lustro. Po co się okłamywać, nie mam u niej szans. Zrobiłem kilka kroków i już byłem przy drzwiach wejściowych. Założyłem Skaty i wyszłem z domu kierując się do parku. Gdy już tam byłem, usiadłem na jednej z ławek. Wyjąłem z kieszeni spodni jednego peta* i odpaliłem go. Zawsze tak robiłem gdy byłem zdenerwowany. Usłyszałem ciche kroki za plecami.
-Czego tu chcesz?- Spytałem.
Tyler podszedł do mojej ławki, okrążył ją i stanął naprzeciwko mnie.
-Dobrze wiesz o co mi chodzi, czego od ciebie chce.-powiedział spoglądając na boki.
-Niekoniecznie.
Podszedł do mnie i chwycił za kark. Zabolało ale nie sprzeciwiałem się mu.
-Masz się od niej odczepić, a jeśli nie to nie tylko ona na tym ucierpi- ostrzegł mnie - także jej rodzina i jeśli będzie taka konieczność to ty również- odsunął się a ja wypuściłem dym papierosowy z moich płuc. Wyrzuciłem szluga gdzieś w bok i podniosłem się z ławki. Niemal stykałem się z Tylerem.
-Jeśli tkniesz Naomi jeszcze raz, oberwiesz- zagroziłem mu.
-Pff, już raz cię zabiłem, miałeś szczęście ze była tam Shintzy inaczej byś nie żył. Zresztą połowa ciebie już nie żyje.
Zdziwiłem się, o co mogło mu chodzić. Obok nas przeszedł jakiś dresiarz, zupełnie nie zwracając uwagi na nas. Spojrzałem się na mojego towarzysz i powiedziałem
-O co ci chodzi?
Zbiłem go z tropu.
-Czyżbyś nie zauważył, co się z tobą dzieje?- spytał - Po tym jak ta dziewucha cię wskrzesiła przeszłeś pewną "transformacje". Przypomni sobie braciszku, kiedyś o tym czytałeś.- odsunął się kilka centymetrów, ale nie spuszczał z mnie wzroku.
Powoli zacząłem kojarzyć fakty. 
-Chodzi ci o tą księgę którą przysłałeś mi na 500-setne urodziny?- spytałem rozkojarzony.
-Jak na ponad tysiącletniego 19-nastolatka dobrą masz pamięć. Tak, właśnie o tamtą księgę mi chodzi. Wyraźnie w niej pisze ze jeśli umrzesz i wskrzesi cię jedna z Shintzy zostaniesz...
-Wpół aniołem- dokończyłem za niego.- Zamurowało mnie, ale wiedziałem ze on mówił prawdę. Czytałem ze tak się dzieje wiec nie miałem podstaw mu nie wierzyć.-Czemu ty mi o tym mówisz?
-Właściwie nie miałem tego w zamiarze ale tak przy okazji postanowiłem ci to powiedzieć.- powiedziała . Usiadłem na ławkę. Czemu wcześniej o tym nie pamiętałem ze tak się stanie. Wiedziałem ze u niego tak było gdy wskrzesiła go Katherine, chociaż nie. On stał się kimś na wzór demona a nie anioł bo miał wszystko zaplanowane...- Po raz ostatni cie ostrzegam, odczep się od Naomi bo źle się to dla ciebie skończy, braciszku.-Podniosłem Głowę, Tyler odszedł.
Wstałem z ławki i poszłem w kierunku domu Naomi. Mimo grożb Tylera nie miałem zamiaru jej opuszczać. Nie czułem się szczególnie zaskoczony tym ze mi groźi. Przywykłem. Tylko jednego nie pojmuje. Czemu on chce zabić Naomi, przecież wie ze mu to się nie uda. Chyba ze, chce pomścić Katherine. Tylko po co? Skoro to on ją zabił...?

*Papieros

1 komentarz:

  1. Megaa *o*. Po prostu zakochałam się w twoim blogu, jak będę miała czas to z pewnością przeczytam wszystkie części. Zapraszam także na mojego bloga. Zachęcam do zaobserwowania i skomentowania :)
    http://heroinaopowiada.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń